Wtorek 16.06.2009.
Witamy wszystkich blogowiczów!
Trzymamy kciuki za wszystkich budujących własne cztery kąty:))
Napiszę tutaj o perypetiach przy budowie naszego wymażonego domku.
W zasadzie to nasz dom marzeń miał być drewniany. Pół roku jeżdżenia w góry ok 400km w jedną stronę, szukanie ekipy, zapał, nawet projekt kupiliśmy w grudniu 2007r (2500 pln w błotko bo w końcu wybraliśmy inny projekt). Dalej zdeżenie z rzeczywistością i cena taka że ciarki przechodzą. Zmiana koncepcji ja z żalem, żona odetchnęła z ulgą, że cyt " ..nie spalimy się w nocy.." Dalej poszukiwania innego projektu po kolejnych 2 miesiącach padł wybór na ORZECH. Działkę kupiliśmy 2 lata temu więc nie była taka droga. Ale to nie koniec kłopotów o czym mieliśmy się dopier przekonać. Baaaaaaaaaaank tak tak to była przeprawa. Ja oczywiście znalazłem w internecie doradcę i dzięki temu na kredyt czekaliśmy "tylko" 4 miesiące, zamiast obiecanych 2, znowu nerwy czy ekipa poczeka bo mają inne budowy i mogą nam podziękować.No ale w końcu ruszyliśmy pełną parą w czerwcu 2008r.
Tak wyglądał domek w październiku 2008